1.12.23

Wiosna 2023

 Zebrałam się nareszcie do blogów, to i opisuję pierwszą połowę roku. Wiosna nadeszła nareszcie, trochę chłodna, przez co tylko łapaliśmy pojedyncze ciepłe dni na typową aktywność. Po latach partyzantki zatęskniłyśmy z Kluską trochę do cywilizacji i odwiedziłyśmy po długiej nieobecności Centrum Nauki Kopernik (tak naprawdę pojechałyśmy sprawdzić, czy figura Kopernika rzeczywiście się zawiesza przy pytaniu o liczbę PI), byłyśmy także na kawie w Łodzi. Kluska zdała ostatni egzamin w marcu, więc nie obchodziły nas regulacje roku szkolnego i w naszym życiu panował spontan zależny tylko od mojej pracy, której dla odmiany miałam bardzo dużo, co też ukróciło dłuższe wyjazdy. Ale nic to, jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. 

Wiosna wolnych ludzi nie jest porą inną od pozostałych. Zmienna pogoda nie pozwala na szczegółowe planowanie. Raz jest mróz, raz upał 20 stopni. Toteż kiedy trafi się dzień z gatunku świeci słońce i da się wytrzymać, odwiedzamy miejsca, gdzie latem komary jedzą żywcem. Ale jeszcze jest marzec i te przebrzydłe gadziny jeszcze śpią albo są w postaci niegroźnych larw. Po drodze zbieramy zioła do suszenia. Podbiałek pomaga w razie chrypki lub stanu zapalnego gardła.

Baziekotki już za stare na zbieranie. Mamy ich zapas. Także są panaceum na wszelkie wiosenne przeziębienia, dorzuca się je do zupy lub zjada jak cukierki (uprzednio zmoczywszy w miodzie).
A tych nie ruszamy.
Tipi stoi trzeci rok.
Uwaga na żaby ;)
Leszczynowe witki też można jeść. Podsmaża się je na słodko na patelni.
A ta roślinka jest jadalna tylko tuż po wykiełkowaniu. Młode liście można jeść na kanapkach jak szczypiorek. Ale im starsze, tym zawierają więcej składnika, który czyni je w dużej dawce trującym. Tak że trzeba uważać. Nie jemy ich już w kwietniu.

Uwaga na dzieci na drzewach...

Wycieczka do Kopernika. Spodziewałam się dzikiego tłumu, dlatego poszłyśmy w miarę rano, dzięki czemu dało się zwiedzić większość miejsc bez czekania w kolejce. Selfiak w lustrzanej kostce obowiązkowy. ;)
Przy okazji odkryłam, że w porównaniu do Kluski jestem kompletnie głucha. Słyszała o wiele więcej dźwięków ode mnie.
Rozszczepianie światła? Nie, po prostu lampka świecąca kilkoma diodami naraz.
Pokój bez kolorów.

Trollowanie Kopernika. Podał liczbę Pi, a także opowiedział o Szkole w Chmurze! 
Poszłyśmy też do warsztatowni zrobić most.
Poszłyśmy też na kawę. A raczej produkt kawopodobny, bo w smaku dobre, ale kofeiny to to za dużo nie miało. ;)

W tym samym czasie odbywała się też darmowa wystawa reklamy Samsunga, więc wpadłyśmy na chwilę jak co drugi Warszawiak chyba. ;)
Odwiedziłyśmy też innym razem knajpę ze starymi grami wideo. Kluska mogła obejrzeć jak to się kiedyś grało, kiedy nie było komputerów. ;)

Byłyśmy też chwilę na ognisku zorganizowanym przez rodziców dzieci z edukacji domowej. 
W maju byłyśmy na dawno niewidzianej polance. Rok wcześniej wiatr połamał w okolicy dużo drzew i była niedostępna, ale w tym roku już dało się swobodnie dojechać i chwilę posiedzieć w hamaku.
Byłyśmy też w Łodzi. Wreszcie zobaczyłam nowy dworzec po remoncie i dawno nie widzianą Manufakturę :)
No i to tak pokrótce, poza tym nudne zwykłe życie w kraju nad Wisłą. 

20.5.23

Zima 2022/2023

 Co tu dużo mówić... zalegliśmy pod kocami. Śniegu prawie nie było, a jak był, to mokry i bleh. Kluska zdała w lutym egzamin z matmy, a w środku marca, zaraz pod koniec kalendarzowej zimy, egzamin z angielskiego. No i zaczęła wakacje, jeśli można tak powiedzieć. Ale mocno też zaczęła dorastać, co poniekąd bardzo blokuje moje wpisy na jej temat (nie chcę za dużo szarpać jej prywatnych spraw). Toteż nasz czas w tym okresie to było oglądanie filmów, spotykanie się ze znajomymi i w sumie takie nudne, zwykłe życie bez wodotrysków.

Trafił się nawet leśny Sylwester, wieczorny z ogniskiem, cieplutki na koniec sezonu. Gdzieś na rubieżach łódzkiego, zdaje się że to już Ziemia Rawska czy coś. Kluska wlazła w las i tyle ją widziałam, a ja sobie plotkowałam o tym i owym. 

Znalazłam Kluskę na drzewie. No tak, cała ja. ;)


5.5.23

Jesień 2022

 Jesień zeszłego roku była zupełnie spokojna. Kluska zaczęła w edukacji domowej czwartą klasę i byłam ciekawa, jak odnajdzie się w systemie nauki pod egzamin. Do tej pory nauka nie zajmowała jej czasu wcale, a tu trzeba się trochę zmobilizować. Rozmawiałyśmy o tym wcześniej i po prostu zaplanowałyśmy z grubsza kolejność. W międzyczasie bywaliśmy w lesie, spotykaliśmy się ze znajomymi, zrobiliśmy ognisko i w ogóle tak podejrzanie dobrze się zaczęło.

Byliśmy też kilka razy na śpiewankach i podczas październikowych, na Jazdowie, zaskoczyła mnie informacja o planowanej ustawie, która praktycznie likwidowała edukację domową w Polsce. Może gdybym nie znała życia w tym kraju, to bym się załamała, a ja tylko westchnęłam, że nawet teraz nie dadzą nam w spokoju. Zaczęły się akcje nagłaśniania, pisanie listów, petycje... 

Kluskę starałam się od tego trzymać z daleka, trzymaliśmy się planu i do grudnia udało się zdać informatykę, przyrodę i polski, a tuż przed świętami machnęła historię. Już wtedy wiedzieliśmy, że dobra nasza i prezydent tego bubla nie podpisze... 

Tak że jesień nie była pozbawiona emocji, ale też wspominam ją dość ciepło. Tylko trochę żal mi dawnej wolności unschoolingu, teraz już trzeba się trochę spinać i przerabiać to i owo, żeby chociaż zdać i mieć z głowy. Wyniki końcowe mnie nie interesują, ale interesują Kluskę, która uważa, że należy trochę ogarniać. I chyba jej to nieźle wychodzi. 

Ale z nowości, darowała sobie harcerstwo. Nie od razu, jeszcze ze sobą walczyła, próbowała chodzić na zbiórki i śpiewać... ale paramilitarność jej hufca i skojarzenia wojenne z bronią i wojskiem oraz inne akcje typu "nie będziesz mi mówić, co mam robić" spowodowały, że jednak woli po naszemu latać po krzalu cywilnie. No i dobra. Za to zorganizowały sobie z kumpelami żeński klub plotkarsko-planszówkowy, więc ten rok mamy zorganizowany w sposób totalnie spontaniczny i nieprzymusowy. 

Aż się boję pomyśleć, co będzie za rok. ;)


A to z naszej miejscówki przy bagienku.


Ognisko

Patenty techniczne
I ostatnie jesienne wycieczki, kiedy jeszcze można posiedzieć w hamaczku.
Obieranie żołędzi na kawę
Nie, my nie jesteśmy sami, po prostu rzadko wrzucamy zdjęcia ze spotkań z innymi ludźmi. Bo i nie bardzo jest jak je robić, chroniąc prywatność wizerunku.
No i zbiórka borówek, bo próbowaliśmy robić w tym roku z nich przetwory. Nawet wyszły, choć trzeba dosładzać jabłkami.
I wycieczka do Warszawy, obejrzeć Las Bielański jesienią.
Tajne przejście na skróty przez AWF, które znają tylko lokalsi. ;)
Bieganie na rozgrzewkę
I jeszcze poszliśmy na wycieczkę nad Wisłę z przewodnikiem. No nie wiem, z jednej strony było fajnie, a z drugiej przypomniało mi się, dlaczego zawsze wolałam wycieczki bez przewodnika. ;)
Aj, kilka lat nie byłam nad Wisłą, na ostrogach. Fajnie było podczas zachodu słońca.
No i ostatni raz w lesie byliśmy na samym początku listopada. Pod koniec października jeszcze wpadliśmy do szałasu Pana Mariana...
I ostatni ciepły dzień w listopadzie nad Pisią i okolicą lubianą przez bobry.
Dziwne pozycje czytające...
No i tyle. Zima była w sumie nudna i spędziliśmy ją przed monitorami komputerów lub czytając mangi i komiksy. Tak że następny wpis będzie krótki. :D